Kupa Chrustu

11:26:00


Na pomysł utworzenia vloga wpadłyśmy niespodziewanie.
Rozmawiałam z Binką przez telefon o rękodziele i energiach, które z tego płyną, i dlaczego niektórzy o tym nie wiedzą.
Nie wiedzą, bo niektórym nikt o tym nie powiedział!
Od około dwóch lat spotykamy się dyskutując o życiu, rozwoju wewnętrznym, sztuce i przyziemności. Po takich rozmowach wracamy do domu uskrzydlone, a wszelkie problemy przestają ciążyć i rozwiązują się same.
Wzajemne głupawki i nakręcanie się pozytywne.
Pod koniec zimy stojąc na podmiejskim przystanku, czekając na przyjazd ostatniego autobusu, opowiadałyśmy sobie co byśmy chciały. Pół roku później wszystko się spełniło. Pojawiły się domy, rodziny, prace.... No dobra podkoloryzowałam... to trwało ponad rok.
To była przedostatnia zima.
Brzmi jak w bajce, ale my nie zwróciłyśmy na to uwagi. Nie zauważyłyśmy jak spełniają się nasze marzenia. Dopiero niedawno siedząc na kanapie w Kalonce uświadomiłyśmy to sobie.
Marzenia się spełniają... Wszytko czego chciałyśmy, stojąc w nocy, na przystanku - spełniło się!
To było jak grom pozytywny. Po tylu latach zmagania się z emocjami, depresjami, przerabianiem lekcji życiowych, w końcu przyszło poczucie szczęścia a wraz z nim spełnianie marzeń (dokładnie taka kolejność, nie odwrotnie).
Pojawiło się też wewnętrzne przyzwolenie by dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Tu nie chodzi o gwiazdorstwo.
Przez ponad 25 lat mojego życia, mój umysł siedział w piekle. W piekle złych przekonań, brakiem wiedzy o sobie, poczucia winy, nienawiści do siebie, choroby łysienia plackowatego. Jednocześnie wiedziałam, że musi istnieć wyjście z tej sytuacji. Przeczytałam tony książek, podręczników, jedną wiedzę przyjęłam, drugą odrzuciłam. Trzy razy, na różnych etapach skorzystałam z pomocy terapii. Ludzie, związki, zwierzaki, przyjaciele pomogli mi odnaleźć siebie.
Po 25 latach wyszłam jak zwykle na spacer z psem i poczułam się wyjątkowo. Bez ciężaru na plecach, tak zwyczajnie szczęśliwa. To było olśnienie! Problemy materialne przestały mnie przytłaczać, za to stały się rozwiązywalne. Poczułam radość, szczęście. Coś w końcu zaskoczyło!
Ten stan okazał się dostępny na wyciągnięcie ręki.
Skoro jest taki osiągalny to dlaczego 25 lat do tego docierałam?
Bo proste rozwiązania wydawały się zbyt banalne. Przekornie: jak mogłam wierzyć w ich skuteczność, skoro towarzyszyły mi od zawsze, a świat medialny przekonuje iż wszystko co skuteczne musi kosztować!
Przełom nastąpił dzięki książkom Beaty Pawlikowskiej. Ona logicznie, popierając doświadczeniami  z własnego życia, właściwie tłumaczyła jak to wszystko działa. Jak JA działam.

Teraz my tzn.: Binka, Sister i ja postanowiłyśmy nieść dalej kaganek oświecenia i opowiadać o tym jak łatwo być szczęśliwym. Takich głosów nigdy za wiele. Im częściej podświadomość to usłyszy, tym szybciej uwierzy. Z piekła umysłu można wyjść dużo szybciej niż mi to zajęło.
Każda z nas przeszła podobną drogę zmagania się z emocjami, a Sister zrobiła z tego zawód i została psychiatrą. Moim zdaniem jednym z najlepszych w Polsce, ponieważ działa z poziomu serca, a nie jak większość lekarzy z poziomu ego.

Nazwa "Kupa Chrustu" przyszła sama. Na pierwszym spotkaniu kreatywnym, gdy opowiadałyśmy o naszej koncepcji Adasiowi - facetowi Binki, specjaliście od PR i nie tylko - nagle poczułam, że nazwa zaraz nam się objawi. I wtedy Binka zaczęła opowiadać, że ujęcia możemy też kręcić na kupie chrustu w ogrodzie.... bo to fajna metafora jest!
Magia...
Mam nadzieje, że oglądając nasze pogadanki poczujecie to co my, Pośmiejecie się z nami i znajdziecie jakieś wskazówki dla siebie. Chcemy się dzielić tym co osiągnęłyśmy.
Co jest jeszcze cudowne w naszym vlogowaniu? Legalne szaleństwa:
Przedwiośnie.
Biegamy po dziedzińcach łódzkiej WIMY, sypiąc konfetti, smarując się brokatem i improwizując układy z flagami. Wszystko to po to by nakręcić wstawki do teledysku Depeszów. Reżyser Binka to wymyśliła. Treść tej piosenki mówi o tym samym o czym i my chcemy opowiadać. Całość skręcona iPhonem. Efekt (na końcu załączonego filmu) przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Bawiłyśmy się, pozwoliłyśmy sobie na bycie dziećmi. W tym stanie odnajduje się szczere radości.
Myślę, że ludzie piją alkohol, odurzają się innymi rzeczami by mieć namiastkę takich stanów radości. Ten naturalny jest najlepszy, by go wywołać potrzeba jedynie innych szczęśliwych ludzi.
Kiedyś pewien bardzo mądry, ponoć brodaty facet, powiedział: Bądźcie jak dzieci :)
I jeszcze jedno, noszę perukę tak jak wybieram ciuchy. Jedne mi pasują inne nie. Akceptuję swoją łysą głowę, brak brwi i rzęs, kocham siebie taką, ale do większości stylizacji mi to nie pasuje. Uwielbiam fryzury. Peruka pozwala mieć włosy zawsze pięknie ułożone w idealnym kolorze bez odrostów. Co najśmieszniejsze dziewczyny, choć mają swoje przepiękne włosy, też zakładają peruki by mieć podobne efekty. Kocham je również za takie wsparcie. Pozytywna próżność łączy kobiety.
Zapraszam Was serdecznie do oglądania:

KLIK: Pilot KUPY CHRUSTU z oryginalnym dźwiękiem


You Might Also Like

5 komentarze

  1. Chyba mam zaległości w oglądaniu Kupy chrustu. Obejrzałam tylko pilotowy. Nadrobię to szybciutko. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam :) Kręcimy średnio jeden odcinek na tydzień - tyle tematów jest do obgadania ;)

      Usuń
  2. Cześć, od razu zaznaczam, że nie odsłuchałam żadnego nagrania, ale ..komento napisze, a co mi tam. Wasze szalone głowy, smaczny śmiech i iskry energii znam od ..hoho i jeszcze trochę.No to już wiecie, kto na Was paczy teraz?
    Informuję Was, że nieokiełznana prawami grawitacji KUPACHRUSTU pewno z powodu ostatnich wichur i to natury męskiej (jakieś niesłodkie Grzeski i nieszczęśliwe FELIKSY nam wiały...)przycupnęła pod dachem poczekalni na Dobry czas na ...a czego sobie życzycie ? :).
    Podpadłyście na całego i wpisuje Was pod egidę strony mojego bloga, bo ponoć wszyscy szukamy ...siebie, swojego dobrego czasu na ... i swoich Dobrych duszków i Janiołków, pod skrzydłami których nam się słodko i bezpiecznie żyje... w kolorowych wygodnych udzierganych czapkach, spódniczkach, sweterkach :)
    Dziewczyny! Oby tak dalej, bo dobrej Energii wciąż mało i mało...
    prowadźcie się krzywo, trzymajcie poręczy z brzozowych listków, częstujcie nas musami z ciepełka z odrobiną cierpkiej pigwy polanej garnkiem czekolady wprost na łby zakute i obute w czapki z marzeń i wyobrażeń i nie zapominajcie o liczeniu do 10-ciu i jak nie przejdzie, to do dalej…
    Ponieważ komenty podlegają moderacji przez AUTORÓW, to ja tu wpisze linka do mojego bloga, Wasz link do mojego a jak by co...to wiecie co dalej z tym pasztetem zrobić, buziaki i serdeczności, sama radość znać takie SZALONE GŁOWY, bożena i jej http://ty-on-ona-ty.blog.onet.pl/ się nisko kłania
    P.S. Posłucham Was na raty i na raty będę wam truła,co by tu jeszcze…. Drogie Panie …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm i gdzie ten linkk? Liczyłam na to że on mi pozwoli rozszyfrować osobę, która tak cudnie i szaleńczo pięknie pisze :D <3 Buziaczki
      Peri

      Usuń
  3. Brawo.Dobra robota.
    Ja również dzielę się ze światem energią z własnoręcznie produkowanymi panelami fotowoltaicznymi z materiałów z recyklingu. A także produkujemy innowacyjne turbiny wiatrowe.
    Natomiast kolega z kolei wytwarza papierową wiklinę z której również robi cuda. Da się? Da się!

    OdpowiedzUsuń