Jeśli ktoś kiedyś powie Wam, że dzierganie jest nudne koniecznie dajcie mu do przeczytania ten tekst, ponieważ historia ta wywala do góry nogami nawet moją wizję dziergania. Narodziny tego swetra bardziej przypominają przygody Indiany Jones’a lub tworzenie magicznej różdżki z Harry’ego Pottera niż monotonne stukanie drucikami podczas siedzenia w fotelu na biegunach.
Grafika z netu |
***
Drogi czytelniku, jeśli w życiu narzekasz na stagnację, brak
fajnych ludzi dookoła, zrób coś inaczej niż dotychczas, zainwestuj w siebie w
sposób niewymierny, za to z konkretną intencją i leć w przygodę bez oczekiwań.
Takie ruszenie energii zawsze owocuje zmianami w życiu.
***
U mnie jeszcze nie tak dawno, myśl o warsztatach rozwojowych
spotykała się z dużym oporem. Nie będę przytaczać większości wymówek, które mi
się pojawiały. Zapewne jeśli nie doświadczyłeś takiego przeżycia masz swoją osobistą
wiązankę argumentów na „nie”. One w większości
ustępują kiedy odczujesz korzyści i wspaniałe zmiany nastroju po pierwszej
takiej przygodzie, ale póki to nie nastąpi, wielu z nas jeśli nie zostanie
przyciśnięta przez życie lub przywołana jakimś wabikiem nawet wyobraźnią nie
zahaczy o udział w takim wydarzeniu.
Tak było i ze mną. Skupiona na kombinacjach biznesowych nie miałam
czasu na warsztaty z jogą kundalini. A tu masz! Wszechu tak to zorganizował nam życie, że Ja i Binka po nakręceniu odcinka naszego vloga z Anią Matuszkiewicz
ze Strefa bycia – uzdrów się Miłością dostałyśmy zaproszenie na jej warsztaty
kundalini. Płynąc z nią w jej energii zapomniałam o moich wewnętrznych oporach
i chwała nam za to, bo się grubo zadziało i warto było!
Peri, Ania Matuszkiewicz i Binka czyli Kupa Chrustu w akcji ;) |
Jak to się ma do dziewiarstwa? W swoich najbardziej pokrętnych
wizjach planowania życia nie wpadłabym na taki ciąg przyczynowo skutkowy:
Warsztaty odbywały się nomen omen w Siódmym Lesie, miejscu
które albo jest zbudowane na jakiejś czakrze albo tak mocno już zostało przetransformowane
energetycznie, że nabyło własną osobowość i dostęp do pewnych wyższych wymiarów
odbywa się tam dużo szybciej. To również ma wpływ na manifestację marzeń. Wśród
uczestników warsztatów dzieje się wiele radości, opowieści, wymiana. Wszystko
to płynie spontanicznie… Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie wypłynął temat
mojego dziewiarstwa i opowieści o dzianym wtedy swetrze dla Binki. W normalnym
świecie takie rzeczy bez pokazania portfolio się nie dzieją, ale na warsztatach
kundalini owszem. Podczas przytulenia, bycia w przestrzeni serca czuje się cały
potencjał danej osoby. Tak w zaufaniu energetycznym dostałam zamówienie na
zrobienie swetra dla Gosi z Kwiat Lotosu Joga Kundalini.
Siódmy Las |
Oczywiście najpierw spanikowałam, bo to oczekiwania, moje, potencjalne
zamawiającej, a jeśli moja wizja zawiedzie, a jeśli… a jeśli… Umysł potrafi
wiele wytworzyć. Co z tego, że współtworzyłam dziane części kolekcji Baczyńskiej, co z tego, że większość mojego życia dziergam… Wzięłam oddech,
przyjrzałam się wszystkim moim obciążeniom i blokadom, część nie miała racji
bytu, druga część wymagała jedynie nabycia pewności w pomyśle jaki się objawił.
Bo kiedy już opanowałam swoje wątpliwości i wewnętrznie przyjęłam zamówienie
pojawił mi się obraz swetra jaki mam wykonać. Wiedziałam że zadziało się coś co
odczytało portret energetyczny Gosi, przełożyło ją na struktury i kolory swetra.
Zaznaczam, że Gosię poznałam pierwszy raz na tychże warsztatach lecz bardzo
dobrze się wyczułyśmy i z przestrzeni ludzkiej i w języku zwierząt i języku
roślin. Gdy się rozwija swoją uważność w pewnym momencie odpala się dodatkowe
czucie i nie ma w tym nic odkrywczego bo przecież powstały o tym książki:
Sekretne życie drzew, Język cudów. Patrząc wtedy na kogoś tak wielowymiarowo,
jesteśmy w stanie odczuć go w pełni i doświadczyć piękna jego istoty.
Nasze wyuczone oprogramowanie takie odczuwanie bardzo
podważa, dlatego warto rozwijać tę umiejętność i zasilać z przestrzeni serca. Zaufać
sobie…
***
Potem nastąpiła chwila przerwy w przygodzie, bo trzeba było dokończyć prace rozpoczęte przed warsztatami, ale kiedy oczyściłam przestrzeń i zabrałam się za przygotowywanie przędz, pierwszy raz poczułam, że jest inaczej niż dotychczas. Poczułam, że jestem w nurcie energii, która mnie prowadzi. Pewne przędze same niemal wskakiwały do koszyka, a inne jak słabiutkie magnesy odpychały moją dłoń. Energetycznie współgrały ręcznie przędzione surowe jedwabie, wełny, mohery.
Miało być lekko puchato, ale i momentami surowo, by
było wiać jak najbardziej naturalną strukturę włókien. Kolory raczej białe lub
ecru, z domieszką subtelną różu, zieleni ale nie przytłaczające. I ma być efekt
rozszczepienia białego światła przez pryzmat (hahahahaha nie wiedziałam że i
taka włóczka się znajdzie w moich zasobach). Było i prucie, bo w pewnym
momencie zagalopowałam się z różowym, odłączyłam się w myślach od przepływu. Kiedy
porównałam udziergany element z tym co się wyświetlało w głowie, ewidentnie
wskazywało na przedawkowanie różowego.
Sweter, jak tylko zaczął fizycznie powstawać umacniał się energetycznie. Niczym kryształ ładował się energią, więc wybierał sobie bardzo przyjemnie miejsca do powstawania. Tak trafił na zlot grupy Human Design, gdzie wibracje serdeczności unosiły nas niemal pod sufit.
Pojechał z nami do Wrocławia na spotkanie z cudownymi osobami w centrum Jogi Drzewo Życia i zawędrował pod Ślężę do Sobótki do siedziby NTV.
I tam właśnie dał popis swoich umiejętności, bo zbliżał się czas doboru guzików, choć ja o tym jeszcze nie myślałam. Tymczasem to właśnie w Sobótce w Kryształowej Galerii były sobie guziki, które miały ozdobić ten sweter.
Aby do niej trafić, Janusz Zagórski przeprowadzający z moim Tomkiem wywiad musiał się spóźnić, pogoda choć słoneczna zrobiła się wietrzna i zamiast spaceru zaproponowano nam odwiedziny w Galerii. Gdzie jak tylko się znalazłam trafiłam na te idealne guziki.Kryształowa Galeria |
Można by rzec, że to koniec przygody, ja już w to uwierzyłam,
tymczasem Sweter uznał, że trzy z sześciu, zielone, takie same guziki nie dają
odpowiedniego efektu. I w nocy jeden zielony guzik tajemniczo zaginął. Mam
pewne podejrzenia co do kotki Izis, która mogła grać tym guzikiem w hokeja.
Niestety zagrała nim tak skutecznie, że pomimo intensywnego szukania, zielony
guzik zaginął w przestrzeniach domowych prawdopodobnie na wieki. Zamiast się wściekać
pokornie odczytałam zamiary Swetra i przeszukując Google trafiłam na wspaniały, dwustronny guzik wieńczący dzieło w Z ognia czerpane. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć i o chichocie losu, okazało
się, że takie guziki robi pani z sąsiedniego miasteczka, dosłownie rzut beretem
od naszej wioski.
Pierwszy od góry to guzik z sąsiedztwa ;) |
Gdy skończyłam naszywać guziki, logo, odetchnęłam z ulgą, bo
poczułam że proces tworzenia się zakończył. Coś się ode mnie odłączyło.
Jakkolwiek
dziwnie to nie zabrzmi, czułam że kierowała mną energia, nie moja, choć bardzo
przyjemna. Sweter- Wariat Świetlisty, którego w myślach tak nazywałam, zabrał
mnie w przestrzenie fajnych przygód. Mam świadomość, że i tak trafiłabym do
większości miejsc w których byłam ale będąc w jego energii czułam się jak z
dodatkowym towarzyszem. W międzyczasie wiele wyjaśniła mi Ewa Piwnicka opowiadająca
o zjawisku chanellingu. W świetle tej definicji łączenia się z energią danej
osoby/bytu i odczytywania informacji to wszystko co się zadziało miało sens.
Tak oto zdefiniowała mi się bardzo niszowa usługa:
dziewiarstwo chanellingowe czyli tworzenie osobistego swetra Mocy, którego
zadaniem jest otulanie Cię Miłością, udzianą z Twojej energii.
Klik do Kwiatu Lotosu <3 |
Wkrótce czeka mnie kolejna przygoda dziewiarska ze swetrem, który już się objawił, pojawiło się oficjalne zamówienie, ten pokazał że ma grzywę. Już chichram na myśl co się będzie działo gdy przepuszczę przez siebie jego energię… Iha – do następnego napisania <3
Gotowy do wysyłki |
- 14:13:00
- 1 Comments