Kupa Chrustu - vlog na Youtubie – który współtworzę, to nie tylko droga do poznania prawdy o sobie. To przedsięwzięcie przyniosło mi również dary w postaci ludzi.
Między inny tak poznałam Anię Matuszkiewicz. A konkretnie to
ona najpierw poznała Kupę Chrustu, a dopiero potem poznałyśmy się osobiście.
Więcej opowiadamy o tym na vlogu Ani (klik: link do vloga Ani)
W każdym razie dla mnie było to spotkanie nieziemskie!
Tak roześmianej osoby dawno nie spotkałam na swojej drodze!
Na dzień dobry połączył nas wspólny wybuch radości i przytulas, jakbyśmy się
dłuuuugo nie widziały.
Skąd się znałyśmy wcześniej?
Na której planecie i w jakim wymiarze, a może wcieleniu się
zaprzyjaźniłyśmy?
To pierwsze spotkanie było jak spotkanie po długich latach
niewidzenia.
W ogóle, to odczucie duchowej rodziny rozlewa się szerzej na
naszych partnerów i dzieci Ani – sami starzy znajomi… kochani… Tak dobrze się
znamy, że nie trzeba wkładać energii w wyjaśnianie kim jesteśmy, ustawianie
granic, badanie, bawienie się w sapera by nie wdepnąć na emocjonalną minę.
Zostaje mnóstwo przestrzeni na wspólne śmiechy i to tak
intensywne, że na drugi dzień ma się zakwasy w brzuchu. Cudownie jest spędzać
razem czas skupiając się na radościach.
Oczywiście na rozmowy o problemach też znajduje się
przestrzeń, ale ona sama buduje się w najlepszym do tego momencie i odchodzi
nie zostawiając za sobą odczucia niesmaku lub nadużycia. Za to umacnia się
poczucie wsparcia a echa kibicowania wybrzmiewają przez całe miesiące.
Taką energię dają u Ani (link do Strefy Bycia)
I choć mam uczulenie na syntetyczne, pierdzące tęcze, to w
aniowych przestrzeniach tęcze, jednorożce objawiają w 100% naturalnie, czyste
BIO bez domieszek pestycydów ego. Można wskakiwać w ten świat, bawić się i
uprawiać pogaduchy do upadłego, czyli póki się oczy nie zaczną zamykać ze
zmęczenia.
Mam z Anią świetne porozumienie, połączenie i prawdopodobnie
dlatego jej channelingowy sweter powstawał się najdłużej.
Gdyż…
Najpierw długo nie chciała pojawić się ostateczna wizja.
Wizji było chyba z 5, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Co siadałam do
dobierania kolorów, następowała zmiana. Najpierw był niebiesko-turkusowy, potem
różowawy, potem znów niebieskawy, zielonkawy. W końcu stanęło na białym z
subtelnymi dodatkami kolorów pastelowych, takich jak błyski na kryształach
górskich.
Uśmiałam się gdy odkryłam, że jedna z włóczek wybranych dla
Ani pokazała mi swoją nazwę: „Piotruś Pan”
Skąd się wzięły te kalejdoskopowe zmiany? Gdy opowiadałam o
tym Ani, dowiedziałam się, że w tym czasie przechodziła mocne procesy
wewnętrzne i gdy się odnalazła w swojej prawdzie dzięki jodze kiundalini, ustabilizowała, dopiero wtedy
utrwaliła się również we mnie wizja swetra dla niej!
Kocham takie synchrony.
Kiedy już zaczęłam dzianie swetra, było mi niezwykle błogo,
a cała rzeczywistość odbijała ten błogostan.
Ahoj przygodo!
Na niebie pojawiały się potrójne tęcze, na robótce przysiadały motyle. Podejrzewam, że gdyby zza płota łypnął na mnie okiem jednorożec, wcale by mnie to nie zdziwiło.
Skoro takie akcje się działy, postanowiłam te biele i
subtelne kolory podkreślić oraz wzmocnić kryształami. Najbardziej wołały Aqua
Aury, zatem zaprogramowałam je w słońcu na kwiecie życia i by było lekko
dodałam kilka kolorowych piórek.
Sami zobaczcie jaki wyszedł efekt 😊
fot. Haga Zawitowska |
Oraz na TikToka by zobaczyć Anię tańczącą w swetrze (link)
P.S. Jeśli masz ochotę otulić się niezwykłym swetrem z
wysokiej jakości przędz, napisz do mnie. Koszt swetra takiego jak Ani to 1500
zł. Ciekawa jestem jakie przygody wypłyną z Twojej historii 😊
- 16:01:00
- 0 Comments