Współpraca z Gosią Baczyńską, czyli o tym jak moje idee dziewiarskie wylądowały na paryskim Fashion Week.
18:07:00
Czas najwyższy się trochę pochwalić:
Zadziało się to za sprawą Woolfa –
pewnej idei o której ciągle jeszcze nie jestem gotowa napisać -
oraz pewnej Pani J., która swoim zaangażowaniem w powyższą ideę
dotarła do samej Gosi Baczyńskiej i umówiła nas na spotkanie.
Tego dnia, a był to ostatni weekend
przed Świętami Bożego Narodzenia, jechałam na spotkanie do
Atelier na Floriańskiej, z walizką pełną naszych udzierganych
projektów, wzorników oraz wszystkich tych próbek, które są
niezbędne by zachwycić luksusowym dziewiarstwem.
…. jechałam i omal nie
dojechałam, ponieważ tego dnia cała Warszawa była zakorkowana,
nawet tramwaje nie nadjeżdżały. Na spotkanie spóźniłam się
godzinę!!!
Na całe szczęście „tylko”
godzinę. Stolica tego dnia była jednym wielkim kotłowiskiem,
ściskiem i szaleństwem przedświątecznym. Jako osoba przyjezdna,
stosunkowo rzadko bywała w stolicy nie mogłam tego przewidzieć.
Swoją drogą Gosia okazała wielką wyrozumiałość i klasę
czekając wraz z Panią J. na moje przybycie.
Próbowałam zamówić taksówkę, ale
poinformowano mnie, że prawdopodobnie zlecenie zrealizują za
godzinę... Wyobrażacie sobie taką sytuację? Życiowa szansa,
która nie zdarza się codziennie, a tu taka niemoc. Na dodatek
zaczął lać deszcz z odrobiną śniegu, bo w końcu to zima była.
Nucąc w myślach piosenkę Stinga
„Englishman in New York”, nawet rozważałam pójście na pieszo,
gps pokazywał... 40 min marszu... i wtedy dostrzegłam taksówkę,
samotną, stojącą i czekającą.
Podbiegłam więc do niej ciągnąc
walizę z Wielką Nadzieją. Na wiadome pytanie taksówkarz
odpowiedział, że owszem podwiezie mnie ale za pięć dych.
No cóż byłam zdesperowana, zgodziłam
się.
Wsiadłam ruszyliśmy, po czym pan
zadał mi następujące pytanie: Stoimy w korkach czy za dodatkową
opłatą mam złamać przepisy?
Ponownie się zgodziłam... a to co
potem nastąpiło przypominało szalone akcje z filmów TAXI Luca
Besson, łącznie ze skakaniem przez krawężniki.
Jakimiś skrótami, ostrymi zakrętami,
omijając kilometrowe korki dojechaliśmy w ciągu 10-15 minut!
Wow! To było przeżycie, tak wielkie,
że zupełnie zapomniałam o stresie związanym ze spotkaniem. A gdy
drzwi otworzyła mi J, poczułam się jak bym wkraczała na już
swojski teren :)
Gosia Baczyńska okazała się osobą,
prawdziwie miłą, normalną, bez masek, która... nie kupiła naszej
standardowej prezentacji. Nie zrobiły na niej wrażenia nasze
kaszmiry, jedwabie, choć jakością przewyższają Loro Pianę.
Natomiast urzekło ją moje osobiste, udziergane przeze mnie wdzianko
– czyli sweter nietoperz. Przyznaję, że to mnie nieźle
podbudowało :)
I tak wielka waliza wypełniona
luksusem, tym razem okazała się zbędna. Zaiskrzyło porozumienie,
zagrało szczere, idące prosto z serca tworzenie.
Wizyta nie trwała długo, Gosia bardzo
konkretnie opisała jak wygląda współpraca z nią, oraz czego
oczekuje przy tworzeniu kolekcji.
Wychodząc z Atelier po zakończonym
spotkaniu, miałyśmy ochotę piszczeć z radości.
Tak zakończyło się pierwsze
spotkanie.
Podczas następnych wizyt na
Floriańskiej, najmilej wspominam fakt gdy mogłam rozłożyć świeżo
przybyłe przędze z Włoch (wcześniej wybrane przez Gosię) w
najniższej partii Atelier i dziergać próbki. Spokój, druty i
towarzystwo konia za szklanymi drzwiami. To był moment, w którym
mogłam wykazać swoją kreatywność, czyli wnieść odrobinkę
siebie. Przyjemnie było również, bycie świadkiem oraz częścią
procesu powstawania kolekcji. Nie ma to jak obserwować mistrzów
przy pracy. Nic więc dziwnego, że nieco stresującym momentem był
etap gdy proponowałam, elementy dziane mające współgrać z
kolekcją.
Próbki, próbki, obliczenia.... |
I tu znów ukłon w stronę Gosi która doskonale potrafi
wprowadzić na właściwą ścieżkę myślową, zgodną z jej celem.
Nie mogłam się powstrzymać - musiałam przymierzyć ;) |
Pomimo stresu, dziergania po nocach, pobiciu osobistych rekordów
szybkości w robieniu na drutach – Udało się!
"Motylki" |
To było bardzo ciekawe oraz pouczające
doświadczenie, w którego efekt związany z moją pracą nie mogłam
uwierzyć póki nie zobaczyłam zdjęć na portalach relacjonujących
pokaz.
A jednak pomimo wielkiego splendoru,
który dzięki tej współpracy spłynął na mnie, najcenniejsze są
wnioski i nauka, której udzieliła mi sama Gosia Baczyńska i które
wyciągnęłam po tej przygodzie. Ponieważ teraz jak nigdy
wcześniej, bardzo wyraźnie wiem, w którą stronę powinna iść
moja droga projektancka.
Zdjęcia pochodzą ze strony http:// www.stylebistro.com/runway/ Paris+Fashion+Week+Fall+201 5/GOSIA+BACZYNSKA/Details/ k6HeJKo9y5p zobaczycie tam całą kolekcję Gosi
0 komentarze