Moda na Muchomora czyli Amanitę

09:37:00

    


    Od jakiegoś czasu motyw muchomora stał się wdzięcznym dodatkiem ozdabiającym ubrania nie tylko tych pochodzących z wysokich półek ale i w sieciówkach.

Skąd to nagłe zainteresowanie Muchomorkiem?

Okazuje się, że jak zwykle nie odkrywamy Ameryki. W książce Waldka Borowskiego "Święty Grzybóg" mamy szereg opisów oraz ilustracji ujawniających motyw czerwonego grzyba w symbolice malarskiej lub stroju liturgicznym.



Skąd ten mistycyzm?

U mnie fascynacja symbolem Muchomora nie jest ślepym podążaniem za modą. Czuję, że Amanita odmieniła moje życie i dlatego pojawia się na moich produkcjach jako symbol Mocy.

Link do mojego TikToka z Amanitą

A wszystko zaczęło się od pewnej Wigilii...

Tak jak większość z nas miałam wgrany program blokujący: czerwony to ostrzeżenie przed trucizną.

Kilka lat temu jednak pewna osoba z wykształceniem medycznym, zatem godna zaufania, poczęstowała mnie opłatkiem z suszonej Amanity. Z wielkim zapewnieniem, że mikrodawka nie wywoła żadnych stanów, ma to raczej znaczenie rytualne i że kiedyś dokładnie takie opłatki spożywano.

Wyraziłam intencję i zjadłam wylosowany fragment kapelusza. Był wyjątkowo smaczny... i nie wydarzyło się nic... Za to pół roku później intencja się spełniła (znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi) a moje ciało zaczęło "wołać" więcej Amanity.

Kojarzycie tzw. smaka na coś?

Dokładnie tak było i ze mną.


Link do płaszcza na Etsy

Link do płaszcza na Vinted

I tu wchodzimy na mistyczną ścieżkę, gdzie prowadzi intuicja.

W sezonie grzybowym pojawiła się na mojej drodze dokładnie taka ilość amanity jaką miałam spożyć w mirodawkach przez pół roku. Oczywiście na początku mojej przygody z muchomorem nie wiedziałam, że dokładnie tyle będę potrzebowała, wyszło to po zakończonej kuracji.

Grzybki przygotowane zostały wedle lekarskich zaleceń: suszenie, potem leżakowanie w ciemnym pomieszczeniu przez 3 miesiące by ewentualne substancje niesłużące nam, rozłożyły się na związki obojętne. 

Przyjmowałam mikrodawki codziennie, przez prawie rok. W pewnym momencie moje ciało się nasyciło i muchomorkowe chipsy przestały mi smakować. 

Czy odczułam jakieś wyraźne zmiany w ciele? Nie. Choć moje życie znacząco zaczęło się zmieniać, procesy śmigać, wyostrzyła się jeszcze bardziej intuicja, byłam prowadzona...

Nie mam namacalnych dowodów, że mikrodozing wpłynął na poprawę mojego zdrowia. Może gdyby zbadano mój mózg "przed i po" neurolodzy byliby w stanie coś zauważyć.

Natomiast zaobserwowałam takie zjawisko: w kolejnym sezonie amanitowym żaden muchomor nie stanął na mojej drodze, moje ciało również nie miało ochoty na jego spożywanie. Za to w tym roku, zdecydowanie woła i znów pojawiła się na mojej drodze spacerowej odpowiednia ilość ;)

Ufam swojej intuicji i jednocześnie apeluję do Was kochani byście nie traktowali moich doświadczeń jako wskazówki czy recepty. Warto samemu poczytać i zgłębić tę wiedzę. Zapytać siebie: czy jest to dla mnie? Jesteśmy niezwykle różni i to co jednemu służy niekoniecznie może być dobre dla drugiego.

Swoim doświadczeniem podzieliłam się z Wami po to byście wiedzieli jak ważny jest dla mnie symbol amanity, oraz co jej zawdzięczam, a czego nie można zbadać naukowymi dowodami. Być może jest to efekt placebo? 

A może ten mistycyzm znany był od dawna, skoro symbol muchomora pojawiał się na kartkach świątecznych jeszcze na przełomie XX wieku?


You Might Also Like

0 komentarze